Jeszcze całkiem niedawno specjaliści od sportu, ruchu głosili, że należy ćwiczyć co najmniej przez 90 minut 3 razy w tygodniu. I najlepiej, żeby były to ćwiczenia oporowe (siłowe) i aerobowe (kardio). Natomiast obecnie już wszyscy głoszą jak jeden mąż, że wystarczy ruch w postaci spacerów, domowej krzątaniny, podbiegnięcie do autobusu, wejście po schodach itp., ale najlepiej każdego dnia. Natomiast dwa razy w tygodniu wystarczy po 15 minut ćwiczeń oporowych i to z ciężarem własnego ciała. Aż ciśnie się na usta: to jak żyć?
Jak ćwiczyć? Ćwicz jak Ci wygodnie, jak czujesz, że jest dla Ciebie najlepiej. Z moich doświadczeń wynika, że rzeczywiście nie trzeba wyciskać z siebie siódmych potów w fitness klubie, natomiast wystarczą lekkie ćwiczenia. Te dają zgrabną sylwetkę i utrzymują rzeźbę ciała uprzednio wypracowaną, a przy odpowiednim żywieniu zbudują co tam chcesz zbudować.
Aby zbudować masę mięśniową ćwiczenia są potrzebne, ale też
białko zwierzęce. Relatywnie dużo białka. Spece od keto zalecają na nawet 2,2
grama na każdy kilogram właściwej masy ciała osoby intensywnie ćwiczącej,
natomiast dla takiej przeciętnie ruchliwej wystarczy 1,5 grama. Ale, jeśli ktoś
ma długoletnie niedobory białkowe, to w początkowym okresie zajadania białka
organizm będzie je wykorzystywał na regenerację. Dopiero jak białkiem się
nasyci, to zacznie budować mięśnie, co może rozpocząć się dopiero po kilku
miesiącach od treningów i zmiany nawyków żywieniowych.
Rzeźbę ciała można relatywnie (w ciągu kilku tygodni)
zauważalnie zarysować, ale pod warunkiem zaprzestania jedzenia produktów
etykietowanych. Proste naturalne jedzenie takie jak mięso, jajka, warzywa
zadziałają cuda, ale pod warunkiem odstawienia całego nowoczesnego śmietnika
produktów przetworzonych. Zapewne nie zdajesz sobie sprawy z tego ile tego
badziewia w ciągu życia zajadasz… Wysokowęglowodanowe jedzenie niestety
skutecznie buduje okrągłe kształty i czyni z ciebie alternatywnie pulpeta, albo
kościotrupa, na co wpływają ilości i rodzaj pochłanianych przez Ciebie węgli.
Piękne kształty, jakby wyrzeźbione przez antycznych mistrzów dłuta, zbudujesz
naturalnymi zwierzęcymi produktami żywnościowymi. Ale uwaga na nabiał, bo jak
dużo zjesz odmlecznych produktów, to może skutkować to zatrzymywaniem wody
przez organizm.
Jak się katujesz ćwiczeniami, to potem będziesz się objadać.
Taka jest natura ludzkiego organizmu, że czym więcej energii wydatkujesz, to
ciało będzie domagało się jej uzupełnienia. Lekki wysiłek fizyczny nie wywołuje
wilczego apetytu. Czasami człowieka ponosi podczas treningów, a te mogą się
przedłużyć, bo nagle życie wyda Ci się piękne i chcesz dalej ćwiczyć, tym
bardziej jak lecie w tle ulubiona przez Ciebie muzyka, a dopamina się wręcz z
Ciebie wylewa.
Kiedyś nie doceniałam roli snu, ale zmieniłam zdanie.
Przespanie co najmniej 7-8 godzin bez przerwy na siku, picie, inną krzątaninę, przynosi
błogą regenerację ciała, także umysłu. Dobry sen optymalizuje łaknienie,
funkcje czuwania, koordynację, niweluje zaburzenia mentalne, odprowadza nadmiar
wody z organizmu, pomaga ustabilizować poziom insuliny, oczywiście innych
hormonów też (pod warunkiem, że nie bierzesz sztucznych).
Kiedyś myślałam, że stres jest bez znaczenia dla kondycji
ciała i umysłu, ale grubo się myliłam. Za wszelką cenę należy minimalizować
poziom stresu, co nie oznacza, że trzeba przewrócić swoje życie do góry nogami,
rzucić pracę i wyjechać w Bieszczady. Warto analizować i tłumaczyć samemu sobie
otaczającą rzeczywistość, nie piętrzyć potencjałów, odpuszczać, poznać swoje
priorytety. To co zawsze Cię stresowało, być może po zastanowieniu okaże się
głupotą i spojrzysz na życie z innego punktu odniesienia. Wysoki stres
podwyższa kortyzol, a ten insulinę, a ta z kolei zatrzymuje wodę w organizmie.
Opuchlizny wodne ukrywają wspomniane wyżej antyczne rysy mięśni ciała
ludzkiego. Nie warto psuć ciężko wypracowanej rzeźby, jakimiś tam KPI’ami i
deadlinami korporacyjnymi.
Odpoczynek. I to również kiedyś ignorowałam. Sądziłam, że
czym więcej ruchu, tym lepiej. Natomiast tak to nie działa. Czasami całodniowy
odpoczynek w postaci bezruchu (leżenie, opalanie się, snucie się po domu itp.)
może przynieść szybsze i bardziej zauważalne efekty, niż codzienny nieustanny
ruch, szczególnie jeśli praktykujesz taki tryb latami. Ciało odwdzięczy Ci się,
jak czasami mu odpuścisz – będzie miało więcej energii, spokoju, będzie
ładniej, zdrowiej wyglądało. Aż zachce Ci się znowu wyginać śmiało ciało :)