Autor twierdzi, że „jednym z naszych instynktów jest dzielenie rzeczy na przeciwstawne grupy, np. bogaci i biedni, kraje wysoko rozwinięte i rozwijające się, kraje Zachodu i Wschodu. Przez to obraz świata u większości z nas jest całkowicie nieaktualny. Jednakże opowieści o przeciwieństwach są wciągające, prowokujące i kuszące, ale rzadko kiedy pomagają w zrozumieniu świata. Fakt, że skrajności istnieją, niewiele nam mówi, gdyż większość zwykle można odnaleźć pośrodku i to ona daje obraz rzeczywistości.”
Według Hansa „celem wyższych dochodów nie jest gromadzenie
większej sterty pieniędzy. A celem dłuższego życia nie jest dodatkowy czas.
Najważniejszym celem jest swoboda robienia tego, na co mamy ochotę.” Powstaje
pytanie, czy mam poczucie, że robię co chcę, czy jednak mam poczucie bycia ograniczaną
czymś/przez kogoś? Idąc tym tropem zdaje się, że obraz świata i kierunków
trendów, nie są budowane przez dane/informacje, ale przez nasze postrzeganie,
odczucia i emocje. Autor odwołuje się do instynktu pesymizmu, który „jest
napędzany przez selektywne przekazywane przez dziennikarzy negatywne
informacje. W mediach nie doświadczysz pozytywów (np. liczba przypadków malarii
maleje; sprawdziła się prognoza pięknej słonecznej pogody). Za to obserwujesz
masę emocji i to negatywnych, który mogą przyćmić fakty. Przerażające rzeczy
przyciągają naszą uwagę, ale niekoniecznie muszą nieść dla nas
niebezpieczeństwo. Nasze wrodzone lęki przeciwko przemocy, niewoli, skażeniu
sprawiają, że nieustannie przeceniamy te zagrożenia.”
Autor próbuje na liczbach, faktach, statystykach,
przytoczonych danych z badań przekonać czytelnika, że na świecie dzieje się
coraz lepiej. Moim zdaniem niektóre dane są źle zinterpretowane przez niego i
mam tu na myśli zanieczyszczenie jedzenia chemikaliami. Hans twierdzi, że
ilości chemikaliów zawarte w pożywieniu nie są dawką trującą dla człowieka, bo
żeby poważne zachorować, albo umrzeć, to musiałby tej chemii zjeść odpowiednio
więcej. Tylko, że autor już nie dopowiada, że skonsumowanie tej ilości chemii
miałoby nastąpić w jednej dawce, czego oczywiście nikt o zdrowych zmysłach nie
uczyni. Szkoda, że autor nie przedstawia wpływu na zdrowie człowieka
długoletniego konsumowania zanieczyszczonych pokarmów – ale to nikogo (już?)
nie szokuje, bo każdy to wie.
Hans przestrzega przed emocjonowaniem się dużymi liczbami,
jeśli nie zamierza porównać się ich z innymi i podaje przykład, że „w 2016 roku
zmarło na świecie 4,2 miliona dzieci w pierwszym roku życia, podczas gdy w 1950
roku było tych zgonów 14,4 miliona.” Moim zdaniem to tylko statystyka,
natomiast ogromny ból dla milionów opiekunów tych zmarłych.
Operowanie tylko liczbami nie daje obrazu sytuacji,
natomiast przyzwyczajono nas, że statystyki są najważniejsze. Właśnie w takich
momentach warto uruchamiać krytyczne myślenie, do którego sam autor zachęca. Czytając
jego książkę krytycznie ją oceniłam. Mimo to zachęcam do przeczytania – być może
zasilisz rzesze zachwyconych tym tekstem.