wstep

Od 13. roku życia codziennie ćwiczę. Zaczynałam od prostych ćwiczeń w pokoju na dywanie i chodzenia po schodach z i na 9 piętro. Następnie biegałam, pływałam, jeździłam na rowerze, na nartach, na snowboardzie, pływałam na windsurfingu, grałam w tenisa. Po czterdziestce zaczęłam regularnie ćwiczyć w klubie fitness. Przetestowałam na sobie wszystkie diety, posty też. Doświadczając na sobie zrozumiałam, że każdy z nas jest inny – to co dla mnie jest skuteczne i dobre w danym momencie życia, innym może nie służyć. Fitness nadaje sens mojemu życiu i generuje poczucie szczęścia bez zewnętrznych powodów. Chcę dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem po to, aby zainspirować innych do bycia fit.

poniedziałek, 14 lipca 2025

Moja recenzja książki pt. „Ucieczka od bezradności” Tomasz Stawiszyński

Książka podzielona jest na rozdziały opisujące bezradność wobec śmierci, straty, smutku, (nad)odpowiedzialności, nieznanego, (własnej) przemocy, bezradności.

Autor napisał więcej książek, ta jest najbardziej rozpoznawana, być może dlatego, że tytuł łatwo można skojarzyć z klasyką literatury pt. „Ucieczka od wolności” Friedricha von Hayeka.

Czego żałują ludzie w obliczu śmierci? Że nie mieliśmy odwagi żyć tak, jak chcielibyśmy. Że za dużo pracowaliśmy. Że baliśmy się okazywać uczucia. Że traciliśmy bezpowrotnie kontakty z przyjaciółmi. Że sami sobie nie pozwoliliśmy być szczęśliwi. Za te pięć zaniechań czeka nas kara w postaci zgonu w poczuciu niespełnienia, żalu i frustracji.

Czego zatem śmierć i skończoność nas uczą? Po pierwsze nie należy czekać, aż coś się stanie, tylko aktywnie spełniać swoje pragnienia i robić co się chce. Po drugie przyjmować każde doświadczenie i nie unikać nieoczekiwanych. Po trzecie być całym sobą. Po czwarte w codziennym zamęcie odnajdywać przestrzeń spokoju dla siebie. Po piąte wykazywać nieustanną ciekawość, zachwyt i gotowość do zaskoczeń.

Współczesny lęk przed śmiercią idzie w parze z kultem życia i zdrowia. W niezauważalny dla współczesnego człowieka sposób doszło do przemieszczenia jego świadomości – dawna troska o duszę zamieniła się w troskę o ciało, jako wehikuł do nieśmiertelności. W tym sensie wellness i fitness to nowe religie i praktyki mające zapobiec rozpadowi. Poza tym w świecie technologii cyfrowych mówi się coraz częściej o nieśmiertelności. Dlaczego człowiek boi się tego, co nieuchronne, zamiast pogodzić i oswoić się z tym? Pragnienie zlikwidowania barier naszej biologiczności jest jednak stare jak sama ludzkość.

Współcześnie furorę robi narracja warsztatowo-terapeutyczno-poradnikowa polegająca na określaniu obszarów ludzkiego doświadczenia jako niedoskonałych, wymagających jakiejś medycznej, terapeutycznej, albo rozwojowej korekcji, najlepiej za pomocą płatnych usług i produktów. Paradoksalnie warunkiem istnienia tego poradnikowego konsorcjum jest nieskuteczność jego oferty. Utrzymywanie klientów w stanie ciągłej frustracji, poczucia, że do prawdziwego szczęścia, zdrowia, spełnienia potrzeba im więcej praktyki, lektur, warsztatów, jest tak proste i tak skuteczne.

Współcześnie świat nie toleruje ani śmierci, ani straty, jakichkolwiek ograniczeń. Nasiąknięci od najmłodszych lat obietnicami spełnienia wszelkich pragnień, jeśli tylko bardzo ich chcesz, wzrastamy w poczuciu, że nie obowiązują nas żadne granice. Kuszący świat otaczających obrazów, aktywizuje w nas coraz nowe żądze i obiecuje natychmiastowe spełnienie, w czym tkwi istota późnego kapitalizmu.

Niezliczone rzesze coachów, mentorów, mówców motywacyjnych, autorów poradników, prowadzących warsztaty, udzielających porad, trenerów, terapeutów to chór ‘techników życia’. Oferują sposoby zdobycia supermocy, aby stać się silniejszym, skuteczniejszym, zdawałoby się nigdy nie umierającym.

Terror optymizmu, nakaz aktywności oraz nieakceptacja lęku, smutku, bezradności skutkują zalewem depresji. Powinniśmy przestać definiować depresję w kategoriach choroby. Depresja jest całościową reakcją ludzkiego organizmu na czynniki świata współczesnego, do konfrontacji z którymi nie zostaliśmy przygotowani przez ewolucję.

Czytając tę książkę przypomniałam sobie podcast, w którym zaproszona, około 50-letnia mama dwóch nastolatek, stwierdziła, że spieszy się żyć, bo ma masę planów do zrealizowania, a mało czasu jej zostało. Słuchając jej pomyślałam, że takie książki, jak ta powyższa mogą wzbudzać w ludziach pęd do zrealizowania w życiu jak najwięcej, zapewne aby uniknąć poczucia niespełnienia i frustracji tuż przed śmiercią. Życie niektórych staje się pracą, w której realizują coraz to nowe zadania, samemu sobie wyznaczane. Życie staje się maratonem, aby pod koniec powiedzieć sobie, że to był dobrze spędzony czas i wszystko zrealizowałam, co zaplanowałam. Nie podoba mi się takie podejście, bo stwarza niepotrzebną nerwowość i odbiera przyjemność swobodnego życia. Mam nadzieję, że ta książka nie popchnie czytelników do przystąpienia do chomiczego wyścigu w kołowrotku.