wstep

Od 13. roku życia codziennie ćwiczę. Zaczynałam od prostych ćwiczeń w pokoju na dywanie i chodzenia po schodach z i na 9 piętro. Następnie biegałam, pływałam, jeździłam na rowerze, na nartach, na snowboardzie, pływałam na windsurfingu, grałam w tenisa. Po czterdziestce zaczęłam regularnie ćwiczyć w klubie fitness. Przetestowałam na sobie wszystkie diety, posty też. Doświadczając na sobie zrozumiałam, że każdy z nas jest inny – to co dla mnie jest skuteczne i dobre w danym momencie życia, innym może nie służyć. Fitness nadaje sens mojemu życiu i generuje poczucie szczęścia bez zewnętrznych powodów. Chcę dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem po to, aby zainspirować innych do bycia fit.

poniedziałek, 23 czerwca 2025

Moja recenzja książki pt. „Lekarz i dusza. Wprowadzenie do logoterapii i analizy egzystencjalnej” Viktor Frankl

Autor książki jest twórcą logoterapii, czyli metody leczenia za pomocą odnajdywania sensu istnienia. Frankl był profesorem neurologii i psychiatrii, uczniem Zygmunta Freuda. Spędził kilka lat w obozie koncentracyjnym, gdzie zetknął się z różnymi postawami przyjmowanymi przez więzionych, a w tym rezygnacji, zniechęcenia, apatii, obojętności, także nadziei na lepsze mimo wszystko, przekonania o sensie istnienia jako takiego.

Książka napisana została w 1982 roku, a tezy w niej postawione pozostają nadal aktualne. Frankl stwierdził, że najważniejszą chorobą naszej epoki jest bezcelowość, nuda, brak znaczenia i ukierunkowania. Pacjenci pytają lekarzy o sens istnienia, a lekarze z konieczności muszą oddawać się filozofii. Pacjenci rozpaczają, bo utracili sens życia, co jest przejawem frustracji egzystencjonalnej. Psychoanalitycy stwierdzają, że mają do czynienia z nowym typem nerwicy, którego główną cechą jest brak inicjatywy i zainteresowania czymkolwiek.

Człowiek, który rezygnuje z zewnętrznego bogactwa i życiowych przyjemności pozostając wiernym swojemu przeznaczeniu, zdaje się mówić: ten kim jestem ze smutkiem pozdrawia tego, którym mógłbym zostać.

Psychologizm wszędzie widzi tylko maski, a pod nimi wyłącznie motywy świadczące o nerwicy. Sztuka zdaje się być tylko ucieczką przed życiem lub miłością. Religia to tylko lęk człowieka pierwotnego przed mocami kosmosu. Wielcy twórcy w dziedzinie ducha to najwyżej neurotycy i psychopaci.

Człowiek Zachodu stoi wobec dyktatu wartości, które powinien twórczo wcielać w życie. Przy okazji odurza się, znieczula kreatywnością. Taka postawa odnosi się do pewnego typu człowieka, który gdy sięga po środki urzeczywistniające wartości, zapomina o ostatecznym celu, jakim one są same w sobie. Do tego typu należą osoby intensywnie pracujące w obliczu pustki i bezcelowości swojego życia, albo w poczuciu lęku przed pustką. Pytania o sens życia pojawiają się nie tylko w okresie dojrzewania, ale także w chwilach życiowych wstrząsów.

Niektórzy twierdzą, że sens życia sprowadza się do przyjemności. W rzeczywistości przyjemność nie jest celem naszych dążeń, lecz skutkiem ich spełnienia. Natomiast ludzie chcą nie przyjemności, lecz tego, co chcą. Przedmioty ludzkich pragnień różnią się, podczas gdy przyjemność jest zawsze taka sama.

W życiu nie chodzi o nadawanie sensu, lecz o jego odnajdywanie – sens życia nie może zostać wynaleziony, lecz musi zostać odkryty. A życie tym większy sens nabierze im stanie się trudniejsze. Wszelkie wysiłki samospełnienia zmierzają do urzeczywistnienia własnych możliwości. Zaryzykujmy stwierdzenie, że w okresach homeostazy człowiek może dla przeciwwagi brać na siebie cierpienie dobrowolnie, gdyż presja cierpienia ma prawdopodobnie ogromne znaczenie antropologiczne. Jeśli można wyobrazić sobie stan pożądany przez człowieka, to zdaje się być nim asceza. Asceza wydaje się być sportem, który od czasu do czasu poddaje organizm stresowi, by pośród dobrobytu wesprzeć człowieka sytuacjami sztucznego i przelotnego zagrożenia.

Brak sukcesu nie oznacza braku sensu. Cierpienia niespełnionej miłości nie oznaczają niespełnienia. Przeciwnie: czynią nas dojrzałymi, dzięki nim wzrastamy. Mamy słoność do przeceniania pozytywnych i negatywnych aspektów. Nadmierne znaczenie, które im przypisujemy prowadzi do nieusprawiedliwionego użalania się nad sobą w obliczu losu. Smutek ma sens i ma moc podtrzymywania obecności tego, co odeszło.

Książka odsłania inny punkt widzenia na to, co zdaje się już dawno zostało omówione. Polecam.