Autor książki jest twórcą logoterapii, czyli metody leczenia za pomocą odnajdywania sensu istnienia. Frankl był profesorem neurologii i psychiatrii, uczniem Zygmunta Freuda. Spędził kilka lat w obozie koncentracyjnym, gdzie zetknął się z różnymi postawami przyjmowanymi przez więzionych, a w tym rezygnacji, zniechęcenia, apatii, obojętności, także nadziei na lepsze mimo wszystko, przekonania o sensie istnienia jako takiego.
Książka napisana została w 1982 roku, a tezy w niej postawione pozostają nadal aktualne. Frankl stwierdził, że najważniejszą chorobą naszej epoki jest bezcelowość, nuda, brak znaczenia i ukierunkowania. Pacjenci pytają lekarzy o sens istnienia, a lekarze z konieczności muszą oddawać się filozofii. Pacjenci rozpaczają, bo utracili sens życia, co jest przejawem frustracji egzystencjonalnej. Psychoanalitycy stwierdzają, że mają do czynienia z nowym typem nerwicy, którego główną cechą jest brak inicjatywy i zainteresowania czymkolwiek.
Człowiek, który rezygnuje z zewnętrznego bogactwa i
życiowych przyjemności pozostając wiernym swojemu przeznaczeniu, zdaje się
mówić: ten kim jestem ze smutkiem pozdrawia tego, którym mógłbym zostać.
Psychologizm wszędzie widzi tylko maski, a pod nimi
wyłącznie motywy świadczące o nerwicy. Sztuka zdaje się być tylko ucieczką
przed życiem lub miłością. Religia to tylko lęk człowieka pierwotnego przed
mocami kosmosu. Wielcy twórcy w dziedzinie ducha to najwyżej neurotycy i
psychopaci.
Człowiek Zachodu stoi wobec dyktatu wartości, które powinien
twórczo wcielać w życie. Przy okazji odurza się, znieczula kreatywnością. Taka
postawa odnosi się do pewnego typu człowieka, który gdy sięga po środki
urzeczywistniające wartości, zapomina o ostatecznym celu, jakim one są same w
sobie. Do tego typu należą osoby intensywnie pracujące w obliczu pustki i
bezcelowości swojego życia, albo w poczuciu lęku przed pustką. Pytania o sens
życia pojawiają się nie tylko w okresie dojrzewania, ale także w chwilach
życiowych wstrząsów.
Niektórzy twierdzą, że sens życia sprowadza się do
przyjemności. W rzeczywistości przyjemność nie jest celem naszych dążeń, lecz
skutkiem ich spełnienia. Natomiast ludzie chcą nie przyjemności, lecz tego, co
chcą. Przedmioty ludzkich pragnień różnią się, podczas gdy przyjemność jest
zawsze taka sama.
W życiu nie chodzi o nadawanie sensu, lecz o jego
odnajdywanie – sens życia nie może zostać wynaleziony, lecz musi zostać
odkryty. A życie tym większy sens nabierze im stanie się trudniejsze. Wszelkie
wysiłki samospełnienia zmierzają do urzeczywistnienia własnych możliwości.
Zaryzykujmy stwierdzenie, że w okresach homeostazy człowiek może dla
przeciwwagi brać na siebie cierpienie dobrowolnie, gdyż presja cierpienia ma prawdopodobnie
ogromne znaczenie antropologiczne. Jeśli można wyobrazić sobie stan pożądany
przez człowieka, to zdaje się być nim asceza. Asceza wydaje się być sportem,
który od czasu do czasu poddaje organizm stresowi, by pośród dobrobytu wesprzeć
człowieka sytuacjami sztucznego i przelotnego zagrożenia.
Brak sukcesu nie oznacza braku sensu. Cierpienia
niespełnionej miłości nie oznaczają niespełnienia. Przeciwnie: czynią nas
dojrzałymi, dzięki nim wzrastamy. Mamy słoność do przeceniania pozytywnych i
negatywnych aspektów. Nadmierne znaczenie, które im przypisujemy prowadzi do
nieusprawiedliwionego użalania się nad sobą w obliczu losu. Smutek ma sens i ma
moc podtrzymywania obecności tego, co odeszło.
Książka odsłania inny punkt widzenia na to, co zdaje się już
dawno zostało omówione. Polecam.