wstep

Od 13. roku życia codziennie ćwiczę. Zaczynałam od prostych ćwiczeń w pokoju na dywanie i chodzenia po schodach z i na 9 piętro. Następnie biegałam, pływałam, jeździłam na rowerze, na nartach, na snowboardzie, pływałam na windsurfingu, grałam w tenisa. Po czterdziestce zaczęłam regularnie ćwiczyć w klubie fitness. Przetestowałam na sobie wszystkie diety, posty też. Doświadczając na sobie zrozumiałam, że każdy z nas jest inny – to co dla mnie jest skuteczne i dobre w danym momencie życia, innym może nie służyć. Fitness nadaje sens mojemu życiu i generuje poczucie szczęścia bez zewnętrznych powodów. Chcę dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem po to, aby zainspirować innych do bycia fit.

poniedziałek, 28 kwietnia 2025

Moja recenzja książki pt. „Być tak naprawdę. Od grzecznej dziewczynki do wolnej kobiety, która idzie, gdzie chce” Marianna Gierszewska

Ta książka otworzy oczy kobietom na to, co sobie same robią. Sądziłam, że ja już mam otwarte oczy, a jednak okazało się, że nie szeroko.

Autorka książki jest stomiczką, czyli przeszła operację wycięcia jelita grubego, a nowe sztuczne jelito ma wyciągnięte na zewnątrz brzucha. Piszę o tym, bo zdaje się, że niedomaganie ciała i to w wieku nastoletnim ją poniekąd ukształtowało – być może bez tych przykrych doświadczeń nie byłaby dziś tak uduchowioną osobą, sensualną i wyczuloną na drugiego człowieka.

Zdaniem autorki grzeczna dziewczynka powinna dopasować swoją barwę do otoczenia – kiedy inni są pogodni, ona nie może być smutna. Nie mówi nie, nigdy innym nie odmawia pomocy, uwagi, czasu. Jest powiernicą najbliższych, nie zdradza tajemnic, które ją osobiście obciążają – dźwiga ich ciężar, czuje stres, zachowuje sekrety, których wcale nie chciała usłyszeć. Grzeczna dziewczynka nie mówi, że ją coś boli, czy to na ciele, czy na duszy – mimo bólu pozostaje sympatyczna, miła, uśmiechnięta, robi dobrą minę do złej gry. Nie ma dużych pragnień – świat jej mówi, co jej wolno, co wypada, jaka powinna być i czego pragnąć, czego jej nie wolno, ktoś jej wyznacza granice i ktoś jej zabrania ich przekraczać. Grzeczna dziewczynka jeśli płacze, to w samotności, próbując nie być dla innych problemem. Zawsze pozostaje lojalna wszelkim – najczęściej swoim – kosztem. Nie mówi, jeśli jest jej przykro, albo że czegoś nie chce. Grzeczna dziewczynka nie je za dużo, bo to dziewczynce nie przystoi. Powinna pokazywać światu, że niewiele potrzebuje, za to zawsze ma masę przestrzeni, zasobów, żeby dawać innym. Nie ma swoich potrzeb. Próbuje sama poradzić sobie ze swoimi niewygodami. Nie zadaje pytań, nie prosi, nie wymaga.

Te wszystkie ograniczenia są niczym klatka, w której grzeczna dziewczynka siedzi całe życie, chyba że się obudzi, z niej wyjdzie i w końcu zacznie żyć po swojemu, według własnych zasad, potrzeb, bez poczucia winy. Grzeczna dziewczynka tkwi w ograniczeniach w imię akceptacji społecznej, bycia przynależną do środowiska, w imię bliskości, miłości. Od lat dostaje tę samą informację: możesz chcieć, ale w rozsądnych ilościach. Tylko kto i dlaczego te limity za kobiety ustala?

Na kobiety wyzwolone patrzy się nieufnie. Takie kobiety wzbudzają złość, zazdrość, zachwyt, podziw i gniew. Inni nie wiedzą co w takich kobietach gra, klasyfikuje się je jako dziwne, bo widać, że mają szczęśliwe życie. Te, co mają szczęśliwe życie, mają moc, siłę, idą swoją drogą, nie boją się żądać i sięgać po więcej. Społeczeństwo nie jest na nie gotowe i będzie próbowało je z powrotem wepchnąć do klatek. Grzeczne dziewczynki nie lubią towarzystwa wyzwolonych kobiet, bo te przypominają im o ich klatkach, więzieniu, w którym tkwią. Część grzecznych dziewczynek widząc niepokorną wolność tych wyzwolonych, szarpie nerwowo za swoje kraty krzycząc: ’Zaczekaj na mnie. Ja też tak chcę.’ Jednak uwolnienie się z klatki wymaga odwagi, samodzielności, świadomości, to wtedy ogarnia je lęk, zwątpienie: ‘To ja już zostanę tutaj, z tym co mi znane.’ Po latach taka postawa przeradza się we frustrację, wściekłość, która każe im atakować inne kobiety, także mężczyzn.

Dzielimy się tym surowszą oceną, czym życie surowsze jest dla nas. Oceniamy inne matki tym krytyczniej, im krytyczniej oceniamy siebie jako matki. Wyśmiewamy się tym głośniej, im więcej własnego wstydu ukrywamy. Nie mamy miłości tkwiąc w relacjach, które nas niszczą. Przyzwalamy na życie, którego wcale nie chcemy. Paradoksalnie teraz żyjemy w czasach, gdzie stale nam się mówi, że każdy z nas powinien stwarzać strefę własnego komfortu i ułatwiać sobie życie.

Musimy skonfrontować się ze wszystkim tym, czego się boimy, czego bałyśmy się będąc dzieckiem. Trzeba przestać się przejmować ocenami innych, gdyż na żadną nie mamy wpływu. Im bardziej coś zwalczamy, tym bardziej uzależniamy się od tego.

Wszystkie normy społeczne stworzone w obszarze kobiety starają się ją stłamsić i zmusić ją do przyjemnego dla otoczenia uśmiechu. Społeczeństwo nie może być naszym nauczycielem rozpoznawania naszych potrzeb, natomiast powinnyśmy nauczyć się odkrywać swoje potrzeby i je świadomie realizować.